wtorek, 12 marca 2013

Od Oroza

Rano dużo rozmyślałem o szczeniakach.
- ,, Muszę zdobyć nieśmiertelność''- myślałem.
Więc nocą wybiegłem z jaskini, szukając jabłka magii. Powiedział mi o nim ojciec. Więc pomyślałem, że go znajdę. Biegłem długo. Po drodze zachciało mi się pić. Ujrzałem piękne źródełko. Napiłem się i pobiegłem w dalszą podróż, wiedziałem, że muszę wrócić rano. W pewnej chwili o coś uderzyłem. Był to wielki głaz. Próbowałem go ominąć, ale jakaś niewidzialna ściana.
- Jak to ominąć?- mówiłem do siebie.
- Musisz to przeskoczyć - usłyszałem głos innego wilka.
Spojrzałem na niego to był mały wilczek.
- Dziękuję - powiedziałem do szczeniaczka - Jak się nazywasz?
- Jestem Rico.
- Miło Cię poznać, gdzie są Twoi rodzice?
Popatrzał na mnie żałośnie i powiedział:
- Nie żyją.
Żal mi było Rico. Współczułem mu, bo moi rodzice też nie żyją.
- A gdzie jest Twoja wataha?
- Też zginęli, zostałem tylko ja - powiedział Rico ze łzami w oczach.
- Poczekaj - powiedziałem.
Przeskoczyłem przez niewidzialny mur i zerwałem jabłka dla mnie i dla Alex.
- Ty też chcesz ? - zapytałem.
- Nie - odpowiedział Rico.
Gdy z powrotem przeskoczyłem podziękowałem Rico i poszedłem w stronę watahy. Naglę pomyślałem o biednym wilczku. Wróciłem do niego i powiedziałem:
- Chodź ze mną!
- Naprawdę mogę?!
- Tak, chodźmy!
Razem wróciliśmy do watahy jeszcze przed świtem.
- Chodźmy do jaskini - powiedziałem, prowadząc Rico.
Alex czekała na mnie, bo skapnęła się, że mnie nie ma. Dałem jej jabłko i opowiedziałem o Rico.
Rano pobiegłem do Bejli i zapytałem czy Rico może zostać.
 
< Bejla, dokończysz? >