Było
dość wczesne rano. Postanowiłam wybrać się na długi spacer poza
granice watahy. Upolowałam sobie śniadanie i ruszyłam w drogę
oglądając po drodze jak różne rzeczy rozmarzają. Myślałam o
tym że jest tyle już par, a mnie nikt jakoś nie chce. I o tym jak
dużo jest szczeniaków i że to właśnie między innymi ja uczę je
żeby wyrosły na dobre, silne i mądre wilki. To poprawiło mi
humor. Byłam już poza granicami watahy. Nagle usłyszałam jakieś
krzyki. Brzmiało to jak przestraszone szczeniaki. Nie mogłam
pozwolić żeby ktokolwiek straszył szczeniaki! Zrobiłam się
niewidzialna i szybko pobiegłam w stronę odgłosów. Po chwili
zobaczyłam jakiegoś czarnego wilka, który stał i warczał na trzy
małe szczeniaki wciśnięte w skałę. Nie miały żadnej drogi
ucieczki, a wilk wyglądał jakby chciał je zabić, albo co najmniej
gdzieś zabrać gryząc przy okazji. Rzuciłam się na wilka i
zaczęłam go z całej siły gryźć. Po chwili zdezorientowany
zniknął. Uwidzialniłam się i popatrzyłam na sparaliżowane ze
strachu szczeniaki.
-
Mnie nie musicie się bać. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do
nich, żeby przestały się bać. Szczeniaki jeszcze chwilę
siedziały bez ruchu, a potem nagle podbiegły nadal trochę
przerażone do moich łap i przytuliły się do mnie. Widać było że
brakuje im czyjejś miłości
-
Jak się nazywacie? - zapytałam trochę zdziwiona całą sytuacją
-
Ja jestem Flija, a to Firo i Rawo – powiedziała mała samiczka ze
skrzydłami i wskazała na biało – brązowego szczeniaka i
ciemniejszego brązowego szczeniaka
-
A ja jestem Lufi – przedstawiłam się – Gdzie jest wasza rodzina
i wataha? - zapytałam z niepokojem, a szczeniakom zaczęły łzy
napływać do oczu
-
Z-zginęli – odpowiedział Firo. A mi zrobiło się ich strasznie
żal ( wcześniej mi też ich było żal ale nie aż tak bardzo,
bardzo )
-
Zabiorę was do mojej jaskini – oznajmiłam, a szczeniaki jeszcze
raz się do mnie przytuliły. „ Tylko jak ja zabiorę trzy naraz w
pysk? „ - pomyślałam
-
Zaraz wrócę – powiedziałam. Szczeniaki wyraźnie się
przestraszyły że zostawię je same
-
Tu tylko przy krzakach, będziecie mnie widzieć – uspokoiłam je
szybko. Wymyśliłam że znajdę jakieś duże liście i położę
szczeniaki na nich a ich końce wezmę w pysk. Po pewnym czasie
poszukiwać znalazłam odpowiednio duże liście
-
Połóżcie się tutaj – pokazałam szczeniakom gdzie, a one
posłusznie się położyły. Wzięłam końce liście w pysk i w ten
sposób udało mi się nieść trzy szczeniaki naraz. Po kilku
minutach szczeniaki zasnęły. Musiały byś bardzo zmęczone. Po
Dłuższym czasie wreszcie dotarliśmy do mojej jaskini. Położyłam
szczeniaki na moim legowisku i przyjrzałam im się dokładnie. Były
poranione i brudne. Po śmierci rodziców musiało być im bardzo
trudno. Obmyłam je i opatrzyłam, nawet się nie obudziły. Spały
słodko przytulone do siebie. „ I co ja teraz z wami zrobię? „ -
pomyślałam