wtorek, 4 grudnia 2012

Od Dangera

Byliśmy z Bejlą schowani za drzewem. Nie wiedziałem o co chodzi. Nie potrafiłem zakapować. Zaczęła się walka. Wyszliśmy z ukrycia i się przyglądaliśmy.
- Mogę powalczyć? - Zapytałem.
- Jeszcze nie teraz. - Odpowiedziała stanowczo Bejla.
Usiadłem naburmuszony.
- Prawdziwe sztuki walki... - Kpiłem sobie z nich.
Siedzieliśmy tak i oglądaliśmy aż w końcu gdy syn Alfy powalił Nick'a straciłem cierpliwość.
- Ależ oni nic nie osiągną! - Powiedziałem stanowczo do Bejli. - Musimy walczyć o honor naszych!
- No dobra... Skoro tak Ci zależy... - Bejla machnęła łapą. - Ale nie przesadzaj! - Upomniała mnie.
- Dobra... - Powiedziałem.
Wstałem, wziąłem zamach i wyskoczyłem zaa krzaków wprost na syna Alfy.
- Danger?! - Zawołał Nick. - Co ty tu robisz?!
- Ratuję Cię! - Zawołałem gryząc dużego samca w kark.
- Ale ja sobie poradzę! - Powiedział.
  Spojrzałemna niego jak na wariata.
- To chcesz pomocy czy nie?! - Zapytałem zniecierpliwiony.
- Dobra. Pomóż mi... - Odpowiedział.
Walczyliśmy tak pół dnia. Kim oni właściwie byli? Po walce gdy uciekliśmy zapytałem się Nick'a:
- Kim oni byli?
-...
(Nick?)