Obudziliśmy
się równocześnie.
-
Musimy coś wymyślić – powiedziałam
-
Tak – odpowiedział, a ja się zamyśliłam
-
Już wiem! Może wejdziesz na drzewo i zobaczysz w którą stronę
musimy iść?
-
Spróbujmy, ale trudno jest wejść na wysokie drzewo. - odpowiedział
i pobiegliśmy do najbliższego drzewa. Próbowaliśmy długo ale bez
skutku.
-
Jestem głodna
-
Ja też – oboje nic nie jedliśmy od rana więc musieliśmy być
głodni. Próbowaliśmy coś upolować ale jakoś wszystkie zwierzęta
się pochowały. Gdy usiedliśmy zrezygnowani i zmęczeni coś spadło
mi na nos
-
Pada śnieg! - zawołałam
-
Co pada? - zapytał Simon, on chyba jeszcze nie widział śniegu, ja
mam moc śniegu więc dobrze go znam
-
To takie puszyste, to jest z wody i jak dotknie się tego czymś
ciepłym to zamienia się w zwykłą wodę – powiedziałam, a Simon
nagle zaczął się trząść
-
Co ci Jest?
-
Nic, tylko strasznie mi zimno, a tobie nie?
-
Nie. - zdziwiłam się – Ano tak, ja mam moc śniegu i jestem
odporna trochę bardziej niż inni na zimno – przypomniałam sobie
-
A umiesz zatrzymać śnieg?
-
Tego nie, umiem zatrzymać tylko śnieżycę stworzoną przeze mnie –
powiedziałam. Powiało zimnym wiatrem, mnie też zaczęło robić
się zimno
-
Wródźmy najlepiej tam gdzie spaliśmy, tam jest przytulnie –
powiedział Simon
-
Lepiej nie, ale... - wiedziałam że to nie jest najlepszy pomysł –
Ale co możemy zrobić tu jest za zimno – powiedziałam i poszliśmy
do tamtej nory. Chyba zasnęliśmy. W pewnej chwili usłyszałam
jakieś dalekie głosy, ktoś chyba nas wołał, nie wiedziałam czy
to mi się nie przyśniło, ale wyszłam na zewnątrz. Rozpętała
się śnieżyca, już chciałam wracać, gdy zobaczyłam zarys
jakiegoś wilka, pobiegłam w jego stronę, gdy się do niego
zbliżałam coraz wyraźniej słyszałam jego głos:
-
Viiistaaa! Siimooon! Gdzie jesteście?!
-
Balaa! - krzyknęłam uradowana
-
Vista! Gdzie jest Simon?
-
Choć za mną! - zawołałam i pobiegłam w stronę nory, po chwili
Balaa wyjęła z niej przemarzniętego Simona, wzięła nas w pysk i
pobiegła do mojej jaskini w której mama chodziła w kółko
-
MAMA! - zawołałam i pobiegłam w stronę mamy, a ona mnie
przytuliła
-
Znalazłam ich w jakiejś norze. - powiedziała Balaa
-
Bardzo ci dziękuje! Trzeba ich ogrzać – powiedziała mama
*******************************************************************************
Pół
godziny później siedziałam obok mamy i Simona przy ognisku.
Friscket który także został na wypadek gdybyśmy wrócili,
przygotowywał lek rozgrzewający i mówił:
-
Nawet dość odporna na zimno wista jest zmarznięta, a Simon to
całkowicie przemarzł
-
Czemu wyszliście bez pozwolenia? - zapytała mama ale była
szczęśliwa a nie zła
-
Był taki piękny dzień i nie mogłam się powstrzymać
-
Ja też – powiedział Simon – i potem spotkałem Vistę i tak
fajnie się bawiliśmy i nie zauważyliśmy że jesteśmy za daleko –
dokończył
-
Tak – potwierdziłam
-
Już nigdy tak nie róbcie, niedługo wrócą twoi rodzice Simon,
może teraz się prześpicie.
-
Dobrze – odpowiedzieliśmy równocześnie i położyliśmy się
obok siebie. Mimo wszystko już się znaleźliśmy i to była ciekawa
przygoda, myślałam szczęśliwa zasypiając.