Jakieś wilki zaatakowały Bejlę. Jeden wpadł w furię. Był Czarnokrwistym.
Ale mnie nie pokona. Bejla mnie zawołała. Podszedłem do tego wilka.
Popatrzył na mnie groźnie. Nie przestraszyłem się go. Moje oczy
błyszczały, kły zabłysnęły w świetle księżyca, mięśnie napiąłem. Byłem
gotów. Wilk się rzucił na mnie. Wziąłem zamach i powaliłem go jednym
ruchem. Przygniotłem go za kark do ziemii.
-Już się nie wydostaniesz....-Poraniłem mu twarz.
Patrzył na mnie z przerażeniem.
- Nie...Nie zabij mnie...Proszę!-Wyjąkał.
- Nie zabiję Cie, jeśli Alfa tak powie, jeśli powie że mam Cię zabić to,
to zrobię. - Powiedziałem groźnym głosem. - Alfo? - Zwróciłem się do Bejli i
Zeusa.
(Bejla?)