Parę dni potem Picallo wyruszył. Mijały dni.. noce.. czas mi się
dłużył.. Chciałam nawet iść odszukać go lecz.. tydzień po tym jak
Picallo wyruszył poszłam do uzdrowiciela Nico:
- Czyli jak?
Zapytałam.
- Wszystko w porządku, będziesz miała szczenięta - Powiedział. Coś mnie ukuło w serce.. nasze własne szczenięta..takie małe..puszyste..;3
I wtedy zrozumiałam że nie mogę pójść za nim, mogło by się coś stać
szczeniętom. Brzuch rósł a Picallo nie wracał, mineło już 10 dni..
martwiłam się strasznie.. lecz wytrwale czekałam.
< Picallo? >