Leżałam na ziemi. Moje łapy były zdrętwiałe a jedno ze skrzydeł złamane.
Nagle poczułam iż coś wbija mi się w plecy. Myślałam że śnię, ale gdy się ocknęłam i otworzyłam oczy, ujrzałam las. Jednak szybko, nie tracąc czasu, podniosłam się na cztery łapy.
Spojrzałam w miejsce, na którym leżałam, dostrzegłam węża, o srebrno-szarym ubarwieniu
oraz długim ciele. Wtedy spuściłam uszy i postanowiłam iść dalej, jednak zanim postawiłam jeden krok, przede mnie wpełzł ten wąż. - Gdzie idziesz? - Zapytał z głupkowatym uśmiechem. - Nie ważne! - Warknęłam. Postanowiłam iść dalej, ale znów usłyszałam pytanie: - Jak masz na imię? - Ariel, ale... - A gdzie mieszkasz? - Czy to jest teraz ważne, ja muszę iść, a ty mnie zatrzymujesz! - A czego szukasz? - Grrrry! Balto, wilka! Ale wolę sama! A w ogóle jak masz na imię? - Vezin! Jeśli już tak dobrze się znamy, to mogę z tobą iść! Znów warknęłam. |
|