Kiedy szedłem sobie po terenie watahy w pewnym momencie wyczułem jakiś dziwny zapach.
- Ogień!!Powiedziałem sam do siebie. Zacząłem lenieć w stronę miejsca
skąd pochodził zapach. Doleciałem do miejsca zakochanych. Ogień nie był
duży, ale szybko się rozprzestrzeniał. Zacząłem go gasić, ale nie szło
mi zbyt dobrze. Zawyłem najgłośniej jak umiałem. Do mnie zbiegła cała
wataha i pomogła gasić pożar.Sporo czasu nam to zajęło ale się udało.
Miejsce zakochanych nie był już tak romantyczne, ale i tak mi się
podoba. Kiedy wszyscy zajęci byli rozmową zaciągnąłem Bejle trochę na
bok i powiedziałem.
- Wiesz co to mi wygląda na podpalenie.
- Co?!
<Bejla dokończ>